Przyglądając się wynikom sondaży przedwyborczych, dochodzę do wniosku, że to kolejna rzecz w życiu, która sprawia, że żal mnie ściska. Reporter w TV dumnie podkreśla jakiego kandydata preferuje ta wykształcona część społeczeństwa, jakiego miasto, jakiego wieś... Fakt, że mam tytuł magistra z informatyki (tj. jestem wykształciuchem) nie zmienia przecież faktu, że nie mogę teoretycznie np. otworzyć przychodni ginekologicznej, a nawet jeśli bym chciał to zrobić, to każdy zdrowy na umyśle człowiek kazałby mi się stuknąć w głowę, nie mówiąc już o jakimkolwiek zaufaniu! Nie zmienia to faktu, że takie zdania (o naszej wszechwiedzy z obcej nam dyscypliny, jaką jest polityka) są beztrosko wypowiadane w ogólnodostępnej telewizji.
- Studiowałeś farmację, nie wyjmowałeś nosa z książki, nie miałeś czasu na imprezy? To wszystko nic ponieważ telewizja Ci mówi, że jesteś geniuszem w kwestiach polityki. Idź i głosuj.
- Wybrałeś jakiś lekki kierunek dla papierka, a na studiach przeważnie chodziłeś na imprezy? Ty też jesteś geniuszem. Idź i ty glosuj również.