Na chłodno rzecz biorąc

1 lutego 2011

Mądrość jakości podwórkowej

Nonsensopedia: Alkoholik
Marian

Wyobraźmy sobie pijaczka Mariana, niech na nasze potrzeby będzie z deczka śmierdzący, paplający coś do nas o sensie życia z rozpiętym rozporkiem, aby nas obdarzyć łaską podarowania mu kilku klepaków. Zapewne nie będzie to trudne, bo każdy miał takie czy inne doświadczenia w swoim doczesnym życiu. Jakie odczucia budzi w nas taka sytuacja? Lęk? Strach? Wstręt? Politowanie? Sympatię? Zresztą nie będzie to miało tutaj najmniejszego znaczenia, gdyż my pójdziemy kapkę dalej i wyobrazimy sobie, że nasz sympatyczny pijaczynka, chwytając się desperacko szansy na kolejnego jabola, zaczął nam wyjaśniać, jakie to bezsensowne nasze studiowanie jest (załóżmy, że jesteśmy kandydatem na magistra). Wyjaśnia nam, jakie to całki są bezużyteczne bo ani to w sklepie tego nie można użyć, anie to ciepłe nie jest, a tak w ogóle to jego kumpel z ławki mówił, że na oko da się określić to co trzeba i to bez męczenia się. Nie należy zapominać, że ta cudowna metoda liczenia na oko może stać się nasza za jedyne 2zł. Czy ktokolwiek podjąłby dyskusję z nadzieją na przekonanie naszego milutkiego rozmówcy co do wartości najnowszych metod obliczeniowych z powyższego tematu? Wątpliwość w sukces takiej misji polega na tym, że doskonale wiemy, iż żeby zrozumieć to co mamy do powiedzenia Marian musi najpierw ukończyć podstawówkę (niestety picie na umór nie wzmacnia pamięci), później przebić się przez (gimnazjum i) liceum i to w miarę sprawnie, aby móc myśleć o doktoryzowaniu się z całek. Wszystko to sprawia, że widzimy taką osobie jako ni mniej ni więcej a kompletnego idiotę.

Oczywiście nie każdy musi wiedzieć co to całka, jednak mało kto nie może przypomnieć sobie sytuacji, gdy był pouczany przez kogoś kto wiedział 'naj-lepiej' (ach ta chęć mordu...).

W rzeczywistości istnieje wiele 'ale' do tego stopnia, że nie możemy zawsze być pewni swojej racji, ale o tym innym razem ^_^.

Do czego zmierzam?

Niestety do smutnej rzeczywistości. Bo doprawdy trudno mi znaleźć określenie na osobę, która stała się 'specjalistą' od choćby wiary dzięki informacjom z kilku niedzielnych mszy uzupełnionych wiarygodnymi danymi zasłyszanymi od kolegów z podwórka. Przykro mi rozczarować co niektórych, ale treść mszy to ni mniej ni więcej a podstawówka w kwestii poziomu informacji. Można toczyć spory co do prawdziwości mojego stwierdzenia, ale zdajmy sobie sprawę, że mamy do czynienia z tematami powtarzanymi co roku i trudności dobranej do ogółu społeczeństwa. Zdarzają się wprawdzie perełki, ale to zupełnie tak jak w szkole lepsi nauczyciele. (Oczywiście można uważać, że te tematy są oczywiste i porównywanie ich do całek bądź innych skomplikowanych tematów to nieporozumienie, lecz jest to tylko pobożne życzenie, co mam nadzieję wkrótce bardziej szczegółowo opisać) Tak więc, zastanawiam się po co takowy 'geniusz' marnuje 3 lata liceum i 5 lat studiów skoro w innym temacie wystarcza mu podstawówka plus przysłowiowy rok podwórkowych studiów?

Przydało by się jeszcze rozwiać potencjalne wrażenie, że należy niezwłocznie poświęcić się rozmyślaniom nad sensem życia. Jednak wiara, sens życia, matematyka, biologia, sex czy cokolwiek innego to jakaś dziedzina naszego życia i nie ze wszystkich oczywiście musimy być oblatani. Ważne tylko, aby nie robić z siebie idioty na całej linii.

Na co dzień:

Dla jasności opiszę sytuację jak wygląda podobny mechanizm na przykładzie licealistów piszących programy na zlecenie. O ile nie spotkałem się z otwartą wrogością w kwestii tego, że ktoś chce sobie dorobić to fakt jaki wpływ ma jakość i sposób tego wykonania nie jest traktowany lekko. Wiąże się z tym fakt, iż ktoś kto nie ma wielkich umiejętności, a tym bardziej doświadczenia, nie ceni się specjalnie i jest sporym problemem/konkurencją dla poważnych ofert ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na fuszerkę. Klient często nie jest w stanie oszacować realnego kosztu projektu, zwłaszcza, że nawet doświadczony programista może mieć z tym problemem. Efektem są programy robione ze sklejki, zmarnowany czas (pieniądz) klienta, a nawet rezygnacja z rozwiązywania problemów za pomocą komputera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz