Na chłodno rzecz biorąc

14 sierpnia 2011

Komunikacja publiczna

Błędem jest uważanie, że najnowszy telewizor dostarczy wam pełni wrażeń - ale komunikacja miejska na pewno. Horror, komedia, tragikomedia, dreszczowiec czy baśń w wydaniu transportu zbiorowego dostarcza wrażeń, których nie powstydziła by się nowoczesna technologia.

Smutna rzeczywistość

Różnie ludzie podchodzą do kasowania biletów. Mnie osobiście nie kręci zastanawianie się czy będzie kontrola - czy nie. Tak więc wolę czasem skasować o jeden bilet więcej niż z ręką na sercu bądź mózgiem w chmurach jechać ze źle skasowanym. Niestety, w lubelskich prehistorycznych autobusach czasami ten jeden więcej oznacza ponad osiem kasowań - ja przynajmniej po tylu próbach się poddałem w pewien zimowy wieczór, gdy to kasownik stwierdził, że on w takich warunkach pracować nie będzie. Co w takich sytuacjach można robić? Modlić się, że komuś innemu też się błędnie skasował i kontrolerzy nie zrobią awantury, że nie będzie kontroli, bądź liczyć na nasze ładne oczy - co tyczy się raczej płci pięknej.

Regulamin a rzeczywistość

W związku, z powyższym postanowiłem przeczytać regulamin przewozów i doczytałem się ciekawego punktu, którego nie mogę się doszukać w aktualnym regulaminie. Informuje on o tym, że awarie (kasowników) powinno się zgłaszać do kierowcy - co przyznam - bardzo mnie ucieszyło.
Tak więc przy pierwszej nadarzającej się okazji dzielnie przedreptałem do pana kierowcy, stwierdzając fakt popsutego kasownika. Odpowiedź "A co mnie to obchodzi?" prawie powaliła mnie na kolana... Ale dureń ze mnie, co nie?

Zdrowie psychiczne!

Po tych i innych przygodach postanowiłem unikać komunikacji miejskiej (MPK). Bo i zdrowie na tym cierpi tak fizyczne jak i psychiczne a kasy też nie przybywa.

Twardym być!

Widziałem także ludzi, którzy obrali inną ścieżkę od mojej i postanowili nie kasować biletów. Szczególnie zapadła mi w pamięci pewna sytuacja, jaką zaobserwowałem idąc do pracy "ot, tak przypadkiem". Na przystanek podjeżdża autobus, kontrolerzy zajmują spokojnie miejsca i zaczynają sprawdzać bilety. Wtedy właśnie jeden z pasażerów próbował przemknąć niepostrzeżenie - ale pechowo dla niego został zauważony a pani kontroler złapała się kurczowo autobusu uniemożliwiając mu swobodne wyjście oraz zaczęła dosłownie wydzierać się do pozostałych. Im bardziej młodzieniec się wyrywał, tym bardziej ton wrzasków "MAM JEDNEGO", "POMÓŻCIE" przypominały te wydawane przez człowieka obdzieranego ze skóry! Jednak nie trwało to zbyt długo, gdyż po pierwsze, nikt nie przyszedł, a po drugie nasz główny bohater pod wpływem adrenaliny wykonał ruch, którego zapewne sam się nie spodziewał. Młodzieniec bowiem, gdy już z niepowodzeniem przetestował takie kierunki jak przód, prawo, lewo i dół przeszedł do testowania kierunku - góra i wykonał efektowny skok na panią. Nie wiem, co chciał osiągnąć, ale to co zobaczyłem było zapierającym dech w piersi obrotem na ręce pani blokującej mu dostępu do "wolności". Tym też sposobem, jego głowa została skierowana w dół, co nie było najszczęśliwszą konfiguracją zważywszy na fakt, iż był to tył pojazdu o znacznie podniesionym nadwoziu. Spotkało się to z nieartykułowanym krzykiem ze strony pasażerów. Co ciekawsze, ten krzyk powoli wędrował w stronę przodu autobusu. Było to o tyle zaskakujące, że można by spodziewać, że wszyscy, którzy widzą co się dzieje, krzykną w tym samym czasie, rzeczywistość jednak sugerowała, że ci dalej oceniali powagę sytuacji na postawie krzyku innych.
Jak łatwo się domyśleć młodzieniec wylądował na chodniku pomimo tego, iż próbował zamortyzować upadek obiema rękoma. Przy czym, sposób w jaki jego głowa odbiła się od krawężnika oraz kąt pod jakim w następstwie tego się znalazła zrobił na mnie piorunujące wrażenie i pozwalał wątpić w to, czy on jeszcze wstanie! Nasz bohater niezrażony reakcją publiczności szybko wstał i zaczął uciekać - swoją drogą niepotrzebnie. Wszyscy byli w takim szoku, że nikt się nie ruszył. Co prawda, jego bieg na początku przypominał slalom z niewidzialnymi pachołkami, ale i tak ważniejszy jest fakt, że nic go nie przejechało na przejściu dla pieszych kilka metrów dalej - bo oczywiście nie było czasu sprawdzić świateł.

Warto ...

Warto się zastanowić/sprawdzić czy nie porównywalnie szybko da się dojść na miejsce piechotą. Oczywiście szpilki, bądź nieciekawa okolica może nam to skutecznie utrudnić - ale przyjemność ze spaceru jest nieporównywalna, zwłaszcza jeśli znajdziemy bardziej zieloną trasę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz